Współpraca z dorosłymi bywa łatwa, ponieważ mają już swoje doświadczenia i przyzwyczajenia dotyczące uczenia się. Ale też współpraca z dorosłymi bywa trudna, ponieważ mają już swoje doświadczenia i przyzwyczajenia dotyczące uczenia się.
Ale o co chodzi. Dorośli już wiedzą, jak się uczą. Co im pomaga, a co przeszkadza. I to jest fajne. Ale bywają też nieco zatwardziali w swoich przekonaniach. Często słyszę: Ja od zawsze mam problem z gramatyką. Ja się nigdy nie potrafiłem uczyć słówek. Ja nie mam talentu do języków. Ja jestem wzrokowcem (tylko i wyłącznie). Nic innego do mnie nie trafia. I chyba najczęstsze: Ja mam barierę w mówieniu, nigdy nie potrafiłem płynnie mówić po angielsku. Po czym często zaczynamy rozmawiać, i to płynnie, i to po angielsku.
Tym samym stawiają sobie pewne granice. Stawiają je własnym mózgom, które nasze przekonania biorą zupełnie na serio. I co gorsza, stosują się do nich. Na tej samej zasadzie stosują się także do afirmacji, o których można sporo poczytać (chociażby w „Potęga podświadomości”, Joseph Murphy) albo posłuchać trenera mentalnego, Agnieszkę Kantorowską w jej podcaście PoCo (https://player.fm/series/podcast-poco/ep-27-po-co-ci-afirmacje). Ważne, żeby nasze przekonania działały na naszą korzyść, a nie podcinały nam skrzydła.
Kwestią jest popróbować nowości i innych sposobów uczenia się. Otworzyć się na taką ewentualność, że po tych kilku latach mózg nauczył się tylu rzeczy, trudnych i skomplikowanych, że taka gramatyka angielska nie będzie stanowić dla niego żadnego problemu. Popróbować tych nowych, innych sposobów, ale więcej niż dwa, czy trzy razy. To jak z kremem do twarzy. Od stania na półce zmarszczki nie znikają.
Ja wiem, że mówienie w obcym języku bywa ogromnie frustrujące. Doświadczyłam tego na studiach, kiedy zaczęłam naukę języka hiszpańskiego. Cudowne doświadczenie, polecam każdemu nauczycielowi, żeby na własnej skórze doświadczyć tej frustracji, kiedy brakuje podstawowych słów. Mózg boli (metaforycznie oczywiście, bo w mózgu ponoć nie ma receptorów bólu).
Mamy chyba w genach taki perfekcjonizm. Albo i kompleks. Zależy z której strony patrzeć. Czujemy, że musimy idealnie znać angielski, żeby się nim posługiwać. Żeby w ogóle otworzyć usta. W moich nastoletnich uczniach uwielbiam to, że oni tej bariery sobie nie fundują. Z czego to wynika? Mam kilka teorii.
Aktualnie jesteśmy ze wszystkich stron otoczeni angielskim. Mamy Netflixa, mamy „Internety”. Mózg się oswaja. Jest zanurzony w języku i zewsząd go słyszy. Metody też są inne. Wydaje mi się, że te problemy z płynnością, z tym dążeniem do stworzenia perfekcyjnych wypowiedzi są pozostałością m.in. po Erze Grammar-Translation. Przyzwyczajała ona mózg do myślenia pl-ang. A chodzi o to, żeby mówiąc po angielsku, myśleć głównie po angielsku. Bo nie wszystko da się przetłumaczyć wprost. Chyba najsłynniejszy przykład to „thank you from the mountain”, czyli nasze polskie „z góry dziękuję”. To nie zadziała. Mniej słynny, aczkolwiek genialny przykład to „Miodzie, jestem domem” Stanisława Barańczaka. Warto sobie wygooglować cały tekst.
Mamy już dwa „przeszkadzacze”: własne przekonania oraz przyzwyczajenia z poprzednich metod nauczania stawiających w dużej mierze na dosłowne tłumaczenia. Kolejne to… Życie. Wymagająca, czasochłonna praca. Nadgodziny. Dom. Działka. Choroba dziecka. Choroba rodzica w podeszłym wieku. Milion spraw, które trzeba codziennie ogarnąć. Przychodzi wieczór, człowiek marzy o chwili dla siebie. Marzy o tym, żeby się ponudzić i nudzeniem znudzić. A tu nie, bo pani Anita zadała zadanie domowe.
Tak, zadaję zadania domowe. Także dorosłym. 15 minut angielskiego dziennie to naprawdę mniej niż minimum. Przypomnijmy sobie, jak dzieci uczą się języka. Naszego, ojczystego. Na pewno nie godzinę tygodniowo z nauczycielem. I też nie dwie godziny. Są nim ze wszystkich stron otoczone i wręcz przesiąknięte interakcją. Na pewno nie 15 minut dziennie.
Wiele mitów dotyczących mózgów się teraz obala. Kolejny raz wspomnę książkę „Mózgobrednie”, Henning Beck. Ale pewne rzeczy pozostają niezmienne: Mózg lubi rzeczy przydatne i te pamięta. Przydatne jest to, co się często pojawia. Ergo, częste spotkania z językiem obcym są niezbędne, aby mózg uznał go za przydatny i zapamiętał.
Sama dyskusja, bez czytania i słuchania nowych materiałów, pozwoli nam upłynnić to, co już umiemy (wypowiadać płynniej, pewniej). Natomiast żeby poszerzyć zasób słownictwa i struktur, trzeba je na jakiejś bazie poznać i, powtórzę raz jeszcze, POWTARZAĆ. Utwierdzić mózg w przekonaniu, że mu się to przydaje. Więc tak, pani Anita zadaje zadania domowe. Nawet zabieganym dorosłym. Samo się, moi drodzy, nie zrobi.
Ale. Staram się, żeby było możliwe zrobić je w legendarnym międzyczasie. Proszę na przykład o posłuchanie konkretnej piosenki codziennie po kilka razy, jeśli jest problem z wymową czy zapamiętaniem konkretnej struktury. Proszę o codzienne przesłuchanie Ted Talks, albo daję teksty, które można gdzieś posłuchać. Można to robić podczas makijażu, biegania, gotowania, prasowania, czy jazdy samochodem. Chociaż tego ostatniego nie polecają. Ponoć należy skupić się wyłącznie na jeździe, bo inaczej mózg zachowuje się tak, jakby dostał 0,8 promila alkoholu (informacja z „Mózgobrednie”, rozdział o tym, że Multitasking nie istnieje).
Wysłuchałam niedawno wywiadu z Panią Igą Białaszczyk z ChitChat&Cat Angielski zorganizowanym przez Kaman Show- Agata K. Wydaje mi się, że w wielu kwestiach byśmy się z Panią Igą zgodziły. Na pewno na temat celów. Żeby był efekt, musi być jasny, konkretny, mierzalny, wykonalny cel. Kradnę od niej pomysł. Dorośli uczniowie mają za zadanie ustalić dwa terminy, w których najczęściej mają ten kwadrans czy pół godzinki wolnego i zarezerwować sobie go na angielski. Pierwszy termin, to ten najpewniejszy. Drugi jest awaryjny, gdyby jednak coś wypadło.
Współpraca z dorosłymi bywa łatwa i bywa trudna. Podkreślam, że jest to WSPÓŁPRACA, czyli razem, wspólnie. Uczenie się to wspólny proces wymagający zaangażowania. A kiedy jest potrzeba, to o zaangażowanie nie trudno. To jest do zrobienia.
A na koniec taka myśl, zasłyszana od Agnieszki Kantorowskiej: Kto chce- szuka sposobu. Kto nie chce- szuka powodu.
„Potęga podświadomości”, Joseph Murphy
„Miodzie, jestem domem”, Stanisław Barańczak
„Mózgobrednie. 20 i pół mitu o mózgu i jak on naprawdę działa”, Henning Beck.
Podcast PoCo, Agnieszka Kantorowska: https://player.fm/series/podcast-poco/ep-27-po-co-ci-afirmacje
Iga Białaszczyk z ChitChat&Cat Angielski Online
Kaman Show- Agata K.: https://www.facebook.com/kamanshow/