W poprzednim poście („Od jakiego wieku warto uczyć dzieci języka obcego”) napisałam, że naukę języka obcego warto zaczynać od najmłodszych lat, a wręcz miesięcy. Tylko jak to zrobić? Pal licho, jeśli jedno z rodziców ma język świetnie opanowany. Można wtedy poczytać „Jak wychować dziecko dwujęzyczne”, Barbara Zurer Pearson, posłuchać podcastów (np. Angelika Maria Talaga) i wprowadzić w życie jedną z kilku metod wychowywania dziecka w środowisku dwujęzycznym.
Gorzej, jeśli jesteśmy rodzicem świadomym wartości wychowania dwujęzycznego, ale nie dość kompetentnym językowo. Czysto teoretycznie można się wtedy ratować piosenkami, krótkimi filmikami czy bajkami anglojęzycznymi. Mam tutaj jednak pewne wątpliwości.
Po pierwsze, biorąc pod uwagę najnowsze badania dotyczące wpływu internetu, telewizora, tabletów, smartphonów i innych gadżetów na rozwój mózgu- radziłabym zachować ostrożność. Tak na serio. Coraz częściej czytam, że dziecko do drugiego roku życia nie powinno nawet wiedzieć CO TO telewizor, tablet czy komórka. Kiedyś jeszcze na pewno wrócę do tego tematu i go rozwinę, póki co polecam choćby taką lekturę: „Płytki umysł. Jak internet wpływa na nasz mózg”, Nicholas Carr.
Po drugie, rzeczywista nauka języka może zaistnieć tylko wtedy, kiedy jest jakaś INTERAKCJA pomiędzy osobami używającymi słów. Samo SŁUCHANIE bajek nie wystarczy. One nam nie odpowiedzą na pytanie, one z nami nie porozmawiają, nie zareagują na nasze emocje. Dlatego samo otaczanie się słowami z obcego języka, choć może mieć wpływ na przyszły akcent, nie sprawi jednak, że dziecko będzie mówić płynnie. Możliwe, że pozna pojedyncze słówka, będzie śpiewać anglojęzyczne piosenki i tym samym wprowadzać publiczność w postaci rodziców, dziadków, cioć i wujków w zachwyt. Ale niekoniecznie będzie je ROZUMIEĆ. To tak jakbym ja próbowała zaśpiewać piosenkę Sigor Ros. Może i odtworzę w miarę poprawnie dźwięki, ale nie mam pojęcia o czym są ich piosenki.
Przykład z pracy nauczyciela.
Znana wszystkim piosenka „Head, Shoulders, Knees and Toes”. Teoretycznie zrozumienie powinno być. W końcu podczas śpiewania pokazujemy na konkretne części ciała. Nie trzeba geniusza, żeby się domyślić, że head to głowa. Że shoulders to gdzieś na ramionach. Ale potem już jest problem. Większość moich małych uczniów była przekonana, że kolana, to „NIZEN” = „knees and”.
Przykład z życia domowego.
Moje córki oczywiście widzą lepiej co jak się wymawia. Nie mam tu nic do gadania. Tym sposobem Wheels on the bus go ŁAND and ŁAND. Mają też swoje teorie na temat pająka z Incy Wincy Spider. No cóż…
Reasumując: jeśli chcemy, żeby dzieci:
• rozumiały (przynajmniej po części) wypowiedzi angielskie
• osłuchały się z językiem
• miały szansę na porządny akcent w przyszłości
…wtedy piosenki i bajki się sprawdzą.
Natomiast jeśli chcemy, aby od najmłodszych lat potrafiły się KOMUNIKOWAĆ w obcym języku, to muszą w tym języku wchodzić z kimś w INTERAKCJĘ.