Archiwa tagu: wykuć na pamięć

Wykuj to na pamięć

Jakiś czas temu uczestniczyłam w dyskusji na temat ĆWICZENIA PAMIĘCI. Szybko okazało się, że wiele osób uważa, że uczenie się wierszyków czy całych tekstów, nawet nie koniecznie rymowanych, NA PAMIĘĆ to niezbędny trening przedszkolaka. Zaczęłam się zastanawiać, gdzie konkretnie w prawdziwym życiu mogłaby mi się aktualnie przydać umiejętność zapamiętania słowo w słowo dłuższego tekstu. W końcu nie żyjemy w czasach, kiedy historie przekazywano ustnie z pokolenia na pokolenie. Potrafimy czytać, mamy książki, komputery, Internety.

Wymyśliłam właściwie tylko listę zakupów, najważniejsze numery telefonów, ewentualnie przepisy kulinarne, by móc piec i gotować bez ciągłego zerkania do książki kucharskiej (czy laptopa). Na pewno sporo tego w pracy w sklepie, kiedy trzeba pamiętać kody produktów. No ale do listy zakupów mam aplikację. Numery telefonu też siedzą sobie wygodnie w komórce. A przepisami u niektórych zajmuje się samo urządzenie gotująco/siekająco/rozdrabniająco/wszystko-robiące. Co więc z tym KUCIEM NA PAMIĘĆ?

Wróciłam myślami do własnego dzieciństwa i początków edukacji. Okazuje się, że pamiętam tylko kilka piosenek i wierszyków z przedszkola. Niewiele tego… A wcześnie zostałam przedszkolakiem i jestem absolutnie pewna, że poznałam wiele takich piosenek i wierszyków. Kojarzę też mgliście wiersze, które uczyliśmy się już na etapie szkolnym. Pana Tadeusza, coś tam z konkursu recytatorskiego… Im dłużej rozmyślałam, tym więcej sytuacji podsunął mi mózg. Przypomniałam sobie momenty, kiedy zacinaliśmy się kompletnie na recytacji wiersza, jeśli umknął nam choćby jeden wyraz. Nie byliśmy w stanie powiedzieć nic dalej. Trudno było też opowiedzieć własnymi słowami, o czym w ogóle jest dany wiersz.

Kolejne wspomnienia pochodzą już ze studiów. Wygłaszanie prezentacji stanowiło dla wielu osób olbrzymie wyzwanie. Tworzyli najpierw tekst, co samo w sobie łatwe nie jest, a potem uczyli się go na pamięć. I też zdarzało się zacięcie, kiedy brakło jednego wyrazu. A jakie to było czasochłonne, kiedy trzeba było przygotować i potem wykuć taką 10 minutową prezentację…

Wniosek? Takie kucie BEZ ZROZUMIENIA bywa nieefektywne, a na pewno nie za bardzo przyda się w nauce języka obcego. Śmiem twierdzić, że w życiu też znajdziemy ostatecznie niewiele zastosowań. Podejrzewam, że niektórzy mogą być teraz mocno zdziwieni. Jak to, przecież trzeba wykuć słówka? Więc dlaczego się czepiam?

Widać to najlepiej u dzieci, które perfekcyjnie policzą nawet i do 100, ale kiedy im zadać pytanie: jak jest 7 po angielsku- zacinają się. Muszą na palcach policzyć od początku. Na wyrywki nie pójdzie. To samo z alfabetem. To samo ze słówkami z listy czasowników nieregularnych albo z gotowymi listami słówek, o których już pisałam. Uczniowie pytani po kolei pięknie recytują, ale kiedy trzeba użyć czegoś wyrywkowo w zdaniu, sytuacja przedstawia się już mniej różowo.

Piosenki dziecięce są genialne jeśli chodzi o uczenie się języka obcego. Zresztą każde, nie tylko dziecięce. Ale warto pamiętać, że dzieci przyjmują je tak, jak je usłyszą. Pozlepiane, złączone wyrazy brzmią jak jeden, zwłaszcza w języku tak śpiewnym i melodyjnym jak angielski. I co z tego, że dziecko zna angielską piosenkę na pamięć? Skoro potem mamy „nizen”, czyli kolana według jednej z moich małych uczennic. Bo przecież w piosence jest „hed szolders NIZEN tołs” („Head, shoulders, KNEES AND toes”).

Zdarzyło mi się też, że przyszły do mnie dzieciaki, zdawałoby się z gotową wiedzą. Śpiewały i cudownie pokazywały co trzeba w piosence o częściach ciała, ale okazało się, że kompletnie nie połączyły tego pokazywania z polskimi tłumaczeniami śpiewanych wyrazów. Podeszły do tego jak to układu tanecznego. Ruszam ręką, ale nie łączę tego ruchu z dźwiękiem, ani z tłumaczeniem. Po prostu tańczę.

To takie PUŁAPKI kucia na pamięć.

Eureka. Nie wiem kto i kiedy dokładnie (na szczęście w moim przypadku nastąpiło to dość wcześnie), ale przekazano nam wiedzę tajemną: kiedy się ROZUMIE, co się mówi, to łatwiej to ZAPAMIĘTAĆ. Jedno zdanie wypływa z drugiego i łączy się logicznie. Nagle zgubienie jednego wyrazu nie przeszkadza w wypowiedzeniu dalszych części. A jeśli chodzi o prezentacje, to wystarczy zapamiętać pomysł, główną myśl, ideę i po prostu o niej opowiadać. Nie trzeba kuć na pamięć całego tekstu słowo w słowo.

Dlatego dla mnie najważniejsze jest, żeby już małym dzieciom pokazać także inne METODY ZAPAMIĘTYWANIA. Patrzę na to kucie na pamięć oczami nauczyciela języka obcego. I obserwuję takie poczucie u uczniów, że kiedy wykują słówka z listy i dostaną piątkę z testu, to sprawa załatwiona. Zrobione. Umiem. Niestety później widzę ich zagubienie, kiedy pojadą gdzieś zagranicę i nagle okazuje się, że nie potrafią z siebie wyprodukować ani jednego zdania. A bo właśnie nie UMIEM… Tylko zapamiętałem na test. Jak wierszyk.

Już o tym wspominałam, tylko w innym kontekście. Dla przypomnienia, mamy tu do czynienia z czymś co nosi nazwę SPRAWNOŚCI JĘZYKOWE PRODUKTYWNE I RECEPTYWNE (productive and receptive language skills czy competence). Mamy tu także do czynienia z GŁĘBOKOŚCIĄ PRZETWARZANIA (depth of processing). I chociażby ze zwykłą radością z uczenia się, czerpania z tego przyjemności. Bo tak, uczenie się może być przyjemne. Śmieszne nawet.

Ja chcę moje i Wasze dzieci NAUCZYĆ SIĘ UCZYĆ. Żeby nie tylko wiedziały, ale także UMIAŁY. Żeby nie potrafiły tylko rozpoznać, ale i UŻYĆ- wyprodukować, czyli rozwinąć te produktywne sprawności językowe. A kiedy przyjdzie im w dorosłym życiu przygotować i wygłosić przemówienie, wykład, szkolenie dla współpracowników, albo toast na weselu- żeby nie kuli tego słowo w słowo na pamięć. Bo to mozolne, stresujące i czasochłonne.

Pamiętanie pomysłu, a potem jego rozwinięcie przydaje się także podczas zadań egzaminacyjnych z pisania. Ćwiczy chociażby LOGIKĘ i SPÓJNOŚĆ wypowiedzi. Bo kiedy pamiętam pomysł, to nie mam zapamiętać zdania po zdaniu. Mam mówiąc czy pisząc wymyślić, jak najpierw połączyć wyrazy, a potem zdania, żeby przekazać sens.

I tutaj pojawiają się moje ukochane FISZKI. Przygotowuję na nich skróty myślowe, obrazki, punkty, pojedyncze słowa, tytuły kolejnych części przemówienia. Jak slajdy na prezentacji, na których widnieje tylko obrazek czy jedno zdanie, a prelegent opowiada o nim przez dobrych kilka minut.

Warto jeszcze wspomnieć, czy może zapowiedzieć jeden z kolejnych tematów, jakie chciałabym tu poruszyć. Technologia zmienia nam mózgi. Zmienia sposoby pamiętania. Aktualnie często jest tak, że wiemy GDZIE czegoś szukać, np. co wpisać w wyszukiwarkę internetową. Pamiętamy ścieżkę, albo zawartości folderów na komputerze. Ale niekoniecznie samą informację. Czy to dobrze, czy to źle? O tym niedługo.

To co z tym kuciem na pamięć? Again, you tell me…

Na zdjęciu widać wnętrze książki „Rewolucja w uczeniu. Chcesz myśleć sprawniej niż inni?”, Gordon Dryden i Jeannette Vos.